Irreplaceable
06 października 2010, 19:20
Dziwnie się zaczyna, usunęłam już jedno zdanie. Chciałabym na tym blogu pisać naprawdę szczerze, naprawdę go prowadzić i nie dla statystyk, bo nawet jeżeli piszę prywatnie to i tak znajdzie się ktoś, kto regularnie mnie odwiedza i coraz to większa grupka i zamienia się to w coś, czego zawsze pragnęłam, ale w fotografii, a nie w wypocinach emocjonalnych. Nastała chwila, w której chcę się zmierzyć sama ze sobą, śmieję się, pisząc to, bo zawsze tak mówię, a później nie wychodzi, ciekawe jak to będzie teraz. Czy znów kolejna próba zakończona niepowodzeniem czy może w końcu upragniony sukces? Naprawdę bardzo chcę tego sukcesu, chcę się w końcu wziąć za siebie, ale jakoś brak mi dyscypliny. Zawsze kończy się tym samym i mówiąc szczerze - wkurza mnie to. Bo chęci wielkie do zmian w moim życiu mam, ale zawsze tak sobie mówię: posprzątam pokój, zacznę się uczyć i będę zorganizowana, lecz bywa tak, że pokój posprzątam, ale na naukę chęci brak, a gdy już zamierzam się za nią wziąć, to kończy się na tym, że wypisuję, czego muszę się nauczyć i koniec. Nie chcę tego powielać, chciałabym zacząć wszystko od początku, od nowa, tak jak tego bloga. Nie wiem czy uda mi się, ciągle wykazuję jakiś strach, ale to przez to, że sama nie wiem kim ja do cholery jestem i wielu rzeczy, dziś noc mam dla siebie, mogę przemyśleć kilka spraw. Chcę wiedzieć, czego oczekuję od życia (wyciśnięcia świata jak cytrynę), chcę, aby wszystko w moim życiu miało swoje miejsce i czas, czyli po prostu, aby było poukładane. Cieszyłabym się bardzo, gdyby w końcu się ułożyło. Nie, stop. Źle myślę. Nic się za mnie nie ułoży, dopóki ja nie wezmę spraw we własne ręce. Na razie wszystko toczy się spontanicznie, bo na to pozwoliłam, ale wiem, że jeżeli zrobię to ponownie, to znów wszystko wyrwie mi się spod kontroli niczym rok temu. W szkole miałam wtedy przerąbane, w domu też, w miłości też i przyjaźni także. Podsumowując: moje życie było bezcelowe, ale nie jestem jakąś histeryczką, aby cokolwiek z tym robić, fajnie chillout'owało się rok temu, ale przyszła odpowiedzialność, przyszła dorosłość, dogania mnie, jest za mną i nie mogę się od niej odczepić i czuję jej oddech na moim karku i wcale nie jest to nic dobrego jak myślałam, wcześniej wszystko uchodziło mi na sucho, było: "Daję Ci szansę, bo jesteś młoda i głupia, robisz to wszystko pierwszy raz, ale ostatni...", no ale nie, ja to ja, wybitna postać, która lubi mieć przerąbane i nie brałam sobie czyjegoś trudu do serca. Teraz za to płacę. Nie chcę więcej płacić, bo mnie nie stać. Psychicznie, fizycznie i nie wiem w jakich jeszcze aspektach, ale wiem, że przerasta mnie to i wiem, że nie chcę powtórzyć tego wszystkiego, chcę postawić grubą kreskę i odciąć się od tej beznadziejności świata, ludzi, rzeczy. Nie chcę, aby to mnie dotykało w jakikolwiek sposób, nie chcę być mieszana z tymi ludźmi. Chcę zrealizować swoje marzenia, swoje plany, siebie. Kończę i życzę sobie wytrwałości, aby było tak pięknie w życiu jak fajnie napisane, bo swoją drogą dobrze mi się tutaj pisze.
Dodaj komentarz